środa, 30 kwietnia 2014

Nie powinnam była tyle płakać (...). Spotyka mnie teraz za to taka kara, że mogę się utopić w swoich własnych łzach.
Mój ulubiony cytat z "Alicji w Krainie Czarów"
Paradoksalnie, płaczę rzadko. Nie rozklejam się na filmach, nie uroniłam jednej łzy, kiedy rzucił mnie chłopak. Byłam wściekła- a nie smutna. 
Kiedy jednak już łapię mnie smutek, to na długo. Płakałam jak głupia, tydzień po naszym rozstaniu. Krokodylimi łzami. 
I za każdym razem mówiłam sobie, że już więcej tak nie będę, że będę silna. Nie dotrzymywałam słowa. Ale skoro zupełnie zmieniam siebie i swoje życie, to to powinnam zmienić tym bardziej. Nie płakać. Nigdy więcej. Nie łapać doła. Koniec z tym.
Cytat zamieściłam tu dlatego, by pokazać Wam, jak złe emocje, skierowane do siebie są niszczące. 
Nie dopuszczajmy do nich.

Drugi dzień HSGD zaliczam.
było 780/800 kcal,
Tak ma być, mam wygrać.
Zjadłam małą porcję owsianki, 2 mini gołąbki bez sosu, łyżkę sałatki, jogurt i jabłko. No i mały grzech: wypiłam 0,5 l coli light. 
W sumie byłabym naiwna, zakładając, ze zupełnie zrezygnuję z dietetycznej coli i batoników musli. Ograniczam je, bo to nic zdrowego, ale to one pomagają mi przetrwać trudne chwile.

Bardzo Wam dziękuję za komentarze.  Dałyście mi dużo siły. Dziękuję Wam bardzo, bardzo. Jak wyczytałam u Red Queen- Stay strong. Będę, obiecuję. 



wtorek, 29 kwietnia 2014

Kraina Marzeń

Mój prywatny kraj na mapie. Kraina Marzeń. Większość z nich umarło, ale temu nie pozwolę. Będzie żywe i ciągłe aktualne tak długo jak żyję ja sama. 
Wygląd. Tak bardzo chciałabym go zmienić. Nie krzywić się każdego ranka do lustra, ale uśmiechać do swojego odbicia. Moja sylwetka, podobnie jak twarz, nijak mają się do ideału piękna.  Moje rysy są dość ostre, podobnie jak sam wyraz twarzy. Mam zbyt pełne usta, policzki, i, cokolwiek bym nie robiła, sprawiam wrażenie pewnej siebie, pyskatej, prowokującej. Efektu tego dopełnia moja sylwetka, której po prostu nienawidzę. Zbyt duży biust, zbyt szerokie biodra. Wiele razy słyszałam, że mój typ urody, jest niemal wulgarny. Jest jak maska, którą zakładam każdego dnia. Nie odzwierciadla mojego charakteru, ale skutecznie produkuje pozory, które składają się na to jak widzą mnie inni.  Marzę o byciu szczupłą i delikatną. Wiadomo, nie zmienię rysów twarzy, ale jestem pewna, że warząc 10 kg mniej wyglądałabym o wiele lepiej. 
Problemy z akceptacją wyglądu mam odkąd pamiętam. Czasem słyszę, że jestem ładna, ale mój typ urody mnie odrzuca. To tak jakby marzyć o byciu aniołem w ciele diablicy.  Zmieniłam się już trochę. Ufarbowałam włosy na czekoladowe, rezygnując tym samym z wiśniowych, które dopełniały tragicznego efektu "wulgarnej dziewczyny", chociaż wszyscy mówili, że tamte bardzo mi pasują . Nigdy nie ubierałam się wyzywająco, raczej sportowo, ostatnio stałam się elegancka. Znajomi mówią, że się zmieniam. Że, jak to określili "wyglądam coraz delikatniej". To był najmilszy komplement jaki usłyszałam. Może zaczynam wreszcie stawać się sobą, przestaje ograniczać mnie ta cholerna maska.? 
Dobra, dosyć o tym.
Skupiam się obecnie na odchudzaniu. Moim obecnym celem jest pokonanie diety HSGD, która wygląda tak:
To moja jedyna szansa na szczęście.  Dziś był pierwszy dzień. Wyszło idealnie 900/900 kcal. Wliczam wszystko, bo wiem, że inaczej zaczęłabym oszukiwać. Jak tylko skończy mi się okres, zacznę ćwiczyć.
Planuję powtarzać tę dietę kilka razy, aż nie osiągnę celu, potem z niej wyjść. Mam nadzieję, że znajdę tutaj kilka osób, które będą mnie wspierać.
Pozdrawiam.
Dama Kier